Heidelberg ciąg dalszy.
Po śniadaniu wyprawa na zamek za dnia.
A ja nie byłabym sobą, gdybym nie wdrapała się na jakiekolwiek góry. Po małej korekcji stroju, z obcasów na górskie buty, wjechałam kolejką na Königstuhl, góra nad miastem, i zeszłam spacerkiem po śniegu, błocie aż do zamku
http://www.bergbahn-heidelberg.de/
Piękne widoki!!
Zadziwiające, jak dużo Niemców grubo po 60tce uprawia jogging...
Lorsch
Tu wpadliśmy na 30min. sfotografować stary klasztor w Lorsch (Opactwo i klasztor Altenmünster w Lorsch)
Mannheim
Porażka. Nie polecam.
:)
Po prostu duże wielkie miasto, nic szczególnego.
Deptak jak wszędzie. Ulica Planken - to tylko zakupy...
Mieliśmy tam 2h godz. w tym muzeum. Od głodu uratowała mnie świetna chińska restauracja, 17Euro płacisz i 'all you can eat'! Bosko.
A na pożegnanie dostałam ciastko z chińską wróżbą: "Czeka Cię daleka wspaniała podróż"
hmh hmh to musi coś znaczyć! :)
Na koniec dnia super "przygoda"...chyba z tego chińskiego ciastka...
Jako że i tym razem byłam kierowcą... tzw. Blizer-Blizer czyli fotoradar niemiecki złapał mnie w Mannheim na przejeździe na pomarańczowym.. ehh te wrocławskie nawyki.
Na dodatek 10km później złapał mnie kolejny...akurat gorączkowaliśmy się w aucie na temat pierwszego zdjęcia... Tym razem było 70km jechałam 81km ...
Błagam, mam nadzieje, że to do Polski nie dochodzi...
a i kurna miałam nieułożone włosy :((
;p