Po raz kolejny wzięłam za dużo rzeczy.... starczyło właściwie zabrać tylko trzy!
1. lustrzanka
2. mały laptop
3. leki
;p koniec ;p resztę za grosze kupić na miejscu.
Mój plecak przeszedł dziś rano poważny remanent – właśnie polowa ponad rzeczy wylądowała w koszu! 2 staniki? Nieee jeden! 4 koszulki? Nie 2! Po co ja tyle zaś brałam! Grrr...
Fajne jest to, że można w BKK pójść z niepotrzebnymi rzeczami na pobliski bazar i sprzedać na stoisku "WE BUY EVERYTHING" ;p
Problemy czasowe.
Nie mogę spać. Znaczy mogę, ale nie wtedy kiedy tu się śpi! Nie potrafię się jeszcze przestawić. I tak Marta sobie ładnie, smacznie śpi, a ja od mniej więcej 2 do 5 rano liczę kroki Ady po suficie... a po 9tej nie umiem wstać... DRAMAT!!!!!!!!
Wat Phra Keo czyli Świątynia Szmaragdowego Buddy
- największa i najważniejsza w kraju!
Co za tym idzie są tu bardziej niż wszędzie indziej wrażliwi na ubiór, czyli za kolana i za ramiona to absolutny „muss sein”. Wjazd jest drogi jak na Tajlandię, bo 350bht = 35zł. Ale ale ale.... za to możecie zobaczyć też dawny pałac królewski Vimanmek wraz z należącymi do niego muzeami – wszystko w dzielnicy Dusit [będę tam jutro to napisze co i jak].
Czy warto pójść do Wat Phra Keo? Oj bardzo. I cztery godziny na pewno to zajmie. Pamiętamy, że w środku świątyni nie wolno robić zdjęć Buddzie i że zawsze siadamy tak, aby Budda nie widział naszych stóp, bo nie lubi brudnych nóżek..... oczywiście żartuje – chodzi oto że w stopach gromadzą się jakieś złe, nieczyste moce z całego ciała czy jakoś takoś to było. Wiem, że nie wolno w Tajlandii nigdy dotknąć głowy dziecka, bo tam z kolei gromadzi się dobra energia;)
Za świątynią stoi Wielki Pałac – niestety zamknięty, bo jak się dowiedziałam wszyscy „niedobrzy biali turyści” dotykali mebli i eksponatów. Pozostaje zatem foto foto na placu, foto budynków, zwiedzanie zbrojowni i niedużego muzeum
Co ciekawe w muzeach też ściągamy papućki, bo są figurki Buddy!! I na bosaka! A u nas w Polsce to się takie fajnie butki zakłada na gumkach w pałacach i zamkach, które podłogę polerują hihi [tu całus dla mamy, Pszczyna Pszczyna Pszczyna i Kmieć i park :*]
Tajska pomoc.
Nie podoba mi się! Nie podoba mi się, że wiele razy w BKK podchodzą do mnie niby życzliwi mili Tajowie, zawsze ten uśmiech, pytają dokąd zmierzam, skąd jestem, co chcę robić... a potem nagle niespodziewanie, nawet czasem nie poczujesz jak zaczyna Cię na coś naciągać! Mają chyba manipulacje we krwi. Niby tak sobie Ci radzą, ale zrób to koniecznie co mówią..... Wmawiają Ci, że tam gdzie idziesz to już nie mają biletów, że jest zamknięte już, że nie to absolutnie zły autobus itd. Trochę mnie to wkurza, bo wzbudza ogólną niechęć.... Po Chinach mam inne doświadczenia – tam wiele razy otrzymaliśmy bezinteresowną pomoc, a ludzie serio nie znali ani słowa po angielsku, chcieli tylko pomóc i może zapytać się jakoś skąd jesteśmy albo nawiązać jakąkolwiek komunikacje. Mam nadzieje, że w Tajlandii tylko Bangkok się tak zachowuje. W każdym razie uważać na tych miłych naciągaczy i nie słuchać tych bzdur, że tam dokąd zmierzacie już nic nie ma i że to co on mówi jest lepsze!!!
Na dziwki?! Przepraszam, którędy?
Sex turystyka... znany temat i kojarzony z Tajlandią i niestety czy stety faktycznie jest w czym wybierać. Jeśli chcecie to zobaczyć, a może niektórzy z Was nawet za to zapłacić to jedziemy do ulic Patpong 1 i Patpong 2 - bus numer 2 albo 15 z ulicy Khao San, potem metro przystanek Ratchathewi aż do Siam Central, przesiadka na zieloną linie metra i jazda aż do Sala Daeng. Całość cenowo to: 0,70pln za bus, 2zł za metro. I tak znajdujemy sie na ulicy Silom, na której non stop 24/7 i na bocznych ulicach trwa nocny market i nocne życie. Ulica Patpong ... jak wejdziecie sami zobaczycie. Siedzą, zazwyczaj grupami, tak samo bądź podobnie ubrane, obcasy, kuse spódniczki – są na prawdę atrakcyjne. W niektórych grupach mają nawet numerki aby szybciej wybrać... Siedzą przed niby klubami, nigdzie ani słowa SEX [prostytucja w Tajlandii jest zakazana], ale temat wisi w powietrzu. Idąc sama tymi ulicami i robiąc zdjęcia zewsząd padały zdania typu „hello madam! Live show? Girls? Ping Pong Show? LIVE???!!??” hehe wtf?!!?! Czego Ci ludzie ode mnie chcą ;p no nic pozostaję mina ‘ala ignore’ i idziesz dalej. Kalendarze i jakieś filmy DVD też chcą Ci wcisnąć. Ludzi jest tam mnóstwo, Tajów, europejczyków, każda nacja – więc nie jest to jakieś ciemne i niebezpieczne miejsce! Jest też ulica BOYS! Tutaj mamy homo, lesbian, gej. Szczerze dotarłam tylko do pierwszego klubu, dalej się nie odważyłam zagłębiać w tę uliczkę. Jest to też uliczka „trzeciej płci” z tego co widziałam. Niektórzy „panowie” robią na prawdę większe wrażenie niż nie jedna wyszykowana europejska kobieta jaką w życiu widziałam – są piękne i gdyby nie „jabłko Adama” w życiu bym się nie zorientowała! Więc uwaga ;) bo pewnie możesz trafić na niespodziankę ;p jak już wybierzesz ;p
Duuuużo białych mężczyzn w tej dzielnicy – całe rzesze... od młodych po mocno starszych [idą z Tajkami za łapkę, jak dziadek z wnuczką w wielu przypadkach mogli by wyglądać...]. Ale taki świat.
Nocny targ w tej okolicy – kupi się na nim wszystko od torebek Diora po iPhone. Jedzenia mnóstwo ulicznego i smaczne i tanio.
Nachodziłam się tam może z 2h, a potem wróciłam metrem aż do National Stadium – i tam zastał mnie... deszcz. Nagle wybuchła dosłownie panika i chaos na ulicach – ulicznych targach, ludzie zaczęli masowo pakować swoje małe biznesy z jedzeniem lub ciuchami na motory, pickupy. I w 10min nikogo nie było.
The Tuk Tuk Ceta Adventure
Postanowiłam wrócić tuk tukiem – nie było łatwo, bo padało więc ostro się targowaliśmy – z 150bht doszliśmy do 80bht i na dalej nie miałam już nawet siły, bo odległość na Khao San dość spora a deszcz padał mocniej, więc za te niecałe 8zł pojechałam. Kierowca okazał się tym razem prawdziwym rajdowcem, nawet w pewnym momencie ścigaliśmy się z jakimiś amerykanami z drugim tuk tukiem. I tak pięknie, miło czas leciał, deszcz padał, ja robiłam zdjęcia, kierowca zasuwał – i nagle taxówka zajechała nam drogę i wpadliśmy tym małym gównem [!!!] w poślizg – przejechaliśmy bokiem dosłownie paręnaście metrów, po czym udało mu się wyprowadzić tuk tuka na prostą. Niezła adrenalina, ale już wiem że teraz jak pojadę znów tuk tukiem to trzymam się z całych sił. Nie byłoby ciekawie wylądować nim na boku. Zresztą koleś sam się wystraszył i potem jechaliśmy żółwim tempem, a mi spuścił do 60bht za to – nieźle się przejął.
Późno wieczornie
Dziś znów dużo niemieckiego:) a nawet piwko i ang-niem-pol rozmowy. Miło spotkać rodaków tak daleko, nawet jak są z Warszawy ;p [bez urazy;p].
Piwo
Wycwanili się – Tajowie prawdopodobnie przez lata wyczaili że Europa dużo pije, szczególnie piwka. A może to z jakiś innych powodów – w każdym razie tanie nie jest. W słynnej sieci sklepów w tej części świata 7 Eleven [coś jak polska Żabka na sterydach] zapłacimy za złoty napój ok. 40bht. Większość knajp, hosteli ma je w granicach 60-70bht. Turystyczne miejsca na Khao San 110bht = 11zeta.... Trochę potrafi to być wkurzające, jak za obiad zapłacisz tylko 5zeta.
Aaa odnośnie jedzenia to dziś były między innymi czyjeś jajka, jak sadzone, ale takie małe, chyba jakiś mały ptak ;) - jajka w cieście, na ostro nabite na patyku za 2pln.