Santa Marta
to wielki turystyczny kurort, moloch ale brzydki i bez plaży .. polecamy tylko na transfer i bazę wypadową do parku narodowego Tayrona
Spaliśmy w Masaya Santa Marta , super miejsce z basenem na dachu
link do hotelupolecamy restauracje Ouzo !! przepyszne steki
No i ryby ;)
danie dnia to: Mojarra fish lunch with plantain, rice and salad
W Santa Marcie można połazić, porobić zakupy
mila odmiana po 18 stopniach przebywać w 30!! Słońce tu opala, owoce świeże i pyszne soki wyciskane co parę kroków na ulicy
Mozna pojechać taksówka do okolicznej wioski rybackiej: Taganga
jest tam większa plaza i pleno hipisów ;) szału nie ma!
Nasz grafik jednak napięty, chcemy prawdziwe dzikie plażę i szybko przepakowujemy się następnego dnia znów z namiotem do parku narodowego Tayrona - podobno żywy jurajski park, dżungla nad morze karaibskim, jedyny park z chronionymi dzikimi plażami w Ameryce Południowej!!