Jadę dalej – Chiang Rai, busem z Lampang – wybieram podróż w ciągu dnia i busem z powodu widoków, które są po drodze – z potwierdzonego źródła piękne po prostu.
Najważniejszy news dnia ;)
Kupiłam bilet na samolot.... ale nie do Polski ;p [ciiiii!]
Lecę z Air Asia 3 maja z Chiang Mai do Phuket – południe Tajlandii.
Za raptem 41 Euro, a tyle km – i tak lot trwa dobre 2h. Stestuje lokalną linie;)
Wzywa mnie już powoli południe tego kraju, na wyspę gdzie James Bond zabił Człowieka ze Złotym Pistoletem, tam gdzie DiCaprio pląsał nago w Lagunie, tam gdzie w maju będzie pełnia księżyca – oj tak, Full Moon Party, nadchodzę!! :))
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podróż.
Siedzę w autobusie, dookoła pełno Tajów. Wiatr rozwiewa nam włosy wszystkim tak samo. Ich czarne czupryny i moją blond.
Za oknem pola, na nich rolnicy walczą z naturą, tym razem porą suchą, dalej góry. Zielone, dżunglowe, takie lepsze Beskidy.
Jadę do Chiang Rai. Ta podróż trwa już 3 godziny, myślę że dwie jeszcze spokojnie mi zostały.
Autobus jest stary, kolorowy, oblepiony naklejkami, pomalowany zewnątrz. W środku dwa rzędy – podwójne siedzenia po lewej, potrójne po prawej. Na początku było tłoczno aż do miasta, teraz jedzie nas raptem 20 osób. Ta podróż kosztuje mnie raptem 100bht czyli mniej niż 10zł. Wcześniej siedziałam z parą – tak po 35lat, ona nie mogła się nadziwić jak notowałam swoje myśli lewą ręką na kartce – nie dość, że nie to pismo, to nie ta ręka.
Cholera lubię pisać. Ale w ciągu dnia na bieżąco, na kartce...
Pisanie zajmuje niestety czas, którego tu często nie mam, bo się gdzieś kręcę.
A wiem, że mogłabym to o wiele lepiej skomponować wszystko.
Pytajcie, a nie zbłądzicie. Pytajcie, a będzie Wam dane.
Wiem, że czasem ciężko spytać o drogę, szczególnie niektórym panom których znam;) ale będąc, podróżując po Azji to absolutnie konieczna umiejętność. I nie jednej osoby! Wszystkich, paru, po kolei. Kto pyta nie błądzi, a tutaj łatwo o zgubienie się. Dziś już widziałam zbłąkanych turystów, którzy widocznie nie dopytali się na czas i wysiedli gdzieś za wcześnie, a jeden przystanek tu wcześniej to znaczy że masz co najmniej 30 minut drogi na następny. Więc precz z dumą i pytamy;)
W ten sposób, wiecznie pytając, nie mylę dworców w Chiang Rai – bo są dwa i jeden jest naprawdę daleko o tego w centrum,
Chiang Rai wita mnie swoim małym uroczym dworcem „PKS”. Hostel na dziś to 200thb niestety i coś jakiś pusty, jednak jest już późno i dopiero jutro go wymienię.
Czas na słynny tu wieczorny bazar, olbrzymi jak na taką mieścinę. Co ciekawe to właśnie dworzec zmienia się co wieczór w miejsce konsumpcji. Znikają auta, busy, taxowki – pojawiają się stołki, krzesła, budki z żarłem. Dziś kurczak na słodko-kwaśno, wreszcie trzeba go tu zjeść i ryż ! Ryż który można by sam jeść garściami.. świeży, pachnący! Jest o 100 razy lepszy niż ten w Bangkoku.
Dziś poznaje między inny tajskiego "producenta filmowego" – który próbuje kręcić filmy.
W tym miejscu zapraszam na jego stronę http://www.youtube.com/user/mienmovieministry ;))))
Nauka tajskiego!
Najwyższy czas powiedzieć Wam jak się mówi dzień dobry;)
Mamy tu dwie formy: panie w Tajlandii zawsze dodają wszędzie grzecznościowe przedłużone, miękkie, śpiewające „ka” a panowie krótko, twardo, bardziej ostro „krap”.
dzień dobry to: Sawadee Krap / Sawadee Ka
dziękuje: Korp Koon Krap / Korp Koon Krap Ka - fonetycznie to panie przedłużają to "ka" kaaaa ;)
czyli fonetycznie dziękuje to: kop-n-kup / kop-n-kah
Często ktoś odpowiada samo „ka” czy „krap”.
Znam tylko trzy słowa niestety, ten język z tymi różnymi akcentami jest dla mnie nie do przeskoczenia.
Trzecie to na zdrowie: Chok Dee! Ja otwieram właśnie dużego browarka Chang, a wy?