Ruszamy w góry i do parku: PNN Cocuy / Sierra Nevada del Cocuy
Do miasteczka przy parku El Cocuy
Na dworcu autobusowym w Bogocie jesteśmy o 5 rano. Nie jest to większy problem bo i tak z powodu przesunięcia czasowego budzimy się zawsze o 2giej, 3ciej... a zamykają się nam oczy o 17stej, 18stej..
Kupujemy bilety na pierwszy autobus jadący w stronę El Cocuy (ceny w ostatniej notatce o Kolumbii, na końcu, w podsumowaniu).
Do tej mieściny w górach jest znaczy kawałek, najpierw autobus toczy się autostradami płatnymi do miasta Tunja - stamtąd to już tylko wąskie, górskie drogi, a na samym końcu z 3-5 godziny gliniastą drogą z resztkami asfaltu, ale za to z widokami.
Cała podróż Bogota - El Cocuy to takie 9-12 godzin, a może być i więcej. Zależy od warunków.
Podobno nie należy jechać od Tunji w stronę gór, gdy są ulewy bo drogi wtedy są zalane i występują lawiny błotne (!!!)
Widoki po drodze absolutnie piękne!! Im bliżej gór tym stromiej i wyżej i groźniej - autobus jedzie czasem na wysokości 3300m.
Busik jest mały tak na 12 miejsc, jedyne co uprzykrza podróż to raz na jakiś czas wymiotujący pasażer :D jak widać miejscowi nie przyzwyczaili się do tych wysokości i zakrętów- typowa choroba lokomocyjna. Tutaj jednak nikt się tym nie przejmuje, kierowca rozdał worki już na początku podróży i bez przystanku na 'żyganko', jedzie się dalej a że śmierdzi to już trudno ;) byle do worka! :D
Cały ten dzień zajmuje nam ta podróż. Wieczorem znajdujemy szybko hotel w El Cocuy i załatwiamy papiery do wejścia w parku (następna notatka).
Jutro chcemy wcześniej wyruszyć.
Hotel: Casa Munoz, niby najlepszy i najdroższy w wiosce... ale bez przesady.
( opis w załączonym zdjęciu niżej)
wioska jest tak mala ze kogo zapytacie to znajda wam nocleg czy pokarm :D
Aaa i sprzedają tu gaz do kuchenki wiec nie trzeba koniecznie taszczyć swojego z Bogoty.... Maja tez tu sporo konserw w sprzedaży, chodź to ciężkie dziadostwo do noszenia w górach.