Geoblog.pl    ceta    Podróże    Tajlandia 2011    Kanchanaburi => Ayutthaya
Zwiń mapę
2011
13
kwi

Kanchanaburi => Ayutthaya

 
Tajlandia
Tajlandia, Ayutthaya
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9237 km
 
Dziś Songkran! Tajlandzki Nowy Rok! http://pl.wikipedia.org/wiki/Songkran

so Happy New Year! :)

Wpis jak to przeżyje, bo nie mam wodoodpornego lapka;p

-----------------------------------------------------------------------------

przeżyłam... ;)

I dziś po raz pierwszy mi tęskno.... Za tzw. standardem obrzydliwym czyli schabowy, ziemniaki, marchewka na ciepło-słodko albo buraczki..... eeeeeeeeeeeeee!!!

-----------------------------------------------------------------------------



ผำหแ
napisała m Wam właśnie po polsku cześć w mojej taj-klawiaturce ;)


Słońce, czas, noc
I znowu jestem blondi;p Słońce rozjaśniło mi trochę włosy, mimo że unikam go jak ognia. Smarowanie się 30 na ciało i 50 na twarz to dla mojej jasnej karnacji obowiązek! Można tu się nieźle poparzyć jak co dzień masz temperaturę 35 i wyżej stopni. W Tajlandii robi się szybko ciemno, po 17stej już zachodzi, a 18sta to ciemność. Najgorzej jest w okolicach 13stej przebywać na zewnątrz.

Prąd
Kontakty w hostelach są masakryczne – nic nie pasuje, nie łączy... :) tylko plaster pomaga... czasem zastanawiam się czy mnie nie kopnie... ale ładować się musi więc co zrobić.


O 13:30 ruszam busikiem bezpośrednio do Ajutthaji z Kanchanaburi. Cena 400bht – trochę wyższa jako że jutro nowy rok! Będę jechać 3 godziny. Jak się później dowiaduje to mocno przepłacam za tę podróż małym klimatyzowanym busikiem... Autobus do sąsiedniego miasta kosztuje 50bht, a stamtąd drugi bus za 100bht... no cóż człowiek uczy się na błędach.

Dzięki temu, że jadę tym busikiem poznaje za to rodzeństwo: brat i siostra. On mieszka w Norwegii, ona w Danii, on urodził się w Niemczech, ona w Holandii... On mówi w 5 językach, ona w 3. On jest od 1976 roku co rok w Tajlandii!!! Ona jest pierwszy raz. Mają oboje około 70lat! Palą papierosy i zwiedzają teraz świat! Rozmawiam z nim po niemiecku czasem wrzucając angielskie słowa: dokąd zmierza Europa, Polska, Norwegia... o tym co było kiedyś, o jego wspomnieniach z Polski, w której często kiedyś bywał. I tak mijają te niecałe trzy godziny podróży – w mgnieniu oka. Cudowni ludzie!l


Wjazd do miasta
Zbliżając się do Ajutthaji, ogarnia nasz przerażenie małe... Widać mokre ulice, ludzie jeżdżą na pickupach polewają się woda... wszystko jest obłocone jakimś białym wapnem.... WTF!!??! Bedzie jazda!


Tony’s Place
Zatrzymuje się w najlepszym hostelu na ziemi!!!!! Mogłabym stad nigdy nie wyjeżdżać, z powodu wielu ludzi których tu poznałam!
Typ na to miejsce podsuwa mi John – mówiąc, że to najlepsze co mogę wybrać.

Hostel to TONY’S PLACE!!
Prowadzony przez Tajów, którzy mieszkali bardzo długo w USA, w Texasie, w Chicago itd. Wszyscy mówią świetnie po angielsku – lepie ode mnie ;p
To cała rodzina. Sam Tony ma ponad 70lat i wcześnie chodzi spać. Jedni mają 12 lat inni 40lat a inni starsi. Wszyscy przyjechali tu na spędzić Nowy Rok – Songkran.
Tak poznaje Natta – kolesia z Bangkoku, który jest jednym z młodszych braci Tonyego. Jego też utargowuje na kasę ;) starym hasłem „ej masz klienta na 2 noce z góry płatne;)” Jak się potem dowiaduje, płacę najmniej ze wszystkich klientów tego miejsca – bo 150bht za nocleg... Podobno moja pewność siebie ich zaskoczyła i tak się pochopnie zgodzili ;p

Natt mówi, że wieczorem spotykają się wszyscy na party w restauracji hostelu.
Już mi się tu podoba – wielkie lobby, wifi wszędzie, dobry bar, duuuuuuużo ludzi! Gra muzyka, dużo kanap i poduszek, szumi woda w sztucznym stawie – całość urządzona na taką letnia amerykańską hacjendę. Myślę, że to miejsce dla mnie na Nowy Rok!


Dla odmiany w tym tygodniu od opuszczenia Bangkoku mówię prawie wyłącznie po angielsku....


Songkran czyli Nowy Rok po tajksu... Polewanie wodą czy polewanie wódką? ;)
Nie za bardzo da się chodzić, bo jesteś mokry non stop. Mają w tym taka radość, że trudno się gniewać;p
Po co leją wodę? Jak się dowiaduje w wielu rozmowach przez te 4 dni, woda jest tego dnia na tyle święta że można ją rozlewać do woli – 13.04 wskazuje nadejście pory deszczowej, zakończenie suchej – będzie więcej padało w każdym miesiącu do września włącznie. Święto to jest tak naprawdę świętem rolników, którzy cieszą z nadejścia żyznego dla nich czasu. Tego dnia też najstarszy rodziny błogosławi wodą z miski swoje dzieci – wszyscy życzą sobie zdrowia i długiego życia, jak opowiada mi jeden z braci Toniego. Smarują siebie i innych nawzajem białą farbą - wapnem, życząc udanego roku i właśnie zdrowia. Dziadostwo trudno się zmywa i nieźle szybko zasusza! Maseczka za darmo!
Tego dnia też, w Songkran, młodzież, nawet ta najmłodsza 15lat może się napić piwa. Nie dziwią mnie zatem pijane dzieci właściwie wieczorem. Większość mieszkańców tego miasta ma auta w stylu pick upów – na nich to właśnie jeżdżą zapakowani po brzegi, z wodą w wielkich pojemnikach, z miskami, z plastikowymi pistoletami – dużymi i małymi. Lania wodą nie ma końca – wszystko jest zalane, aż ciężko dojść nawet po piwo do 7 Eleven.


Tajski pop & ludzie których nigdy nie zapomnę!
Gdy siedzę tak w lobby hostelu, a za mną leci tajska pop czy rock muzyka z MTV stwierdzam, że jest piękna. Mimo, że nie wiem o czym śpiewają, dzięki długim rozmowom z Nattem odnośnie języka tajskiego widzę jak bardzo emocjonalny jest ten język – łatwo rozpoznać po intonacji o co im chodzi. Słyszysz jak śpiewają i wiesz czy to smutne czy radosne – łatwo odgadnąć. Maja piękne głosy!! I tworzą naprawdę dobra muzykę.
Natt jest muzykiem, wokalem – gwiazda sprzed 10lat rocka – śpiewał w zespole K-9 i byli przez spory okres czau numer jeden w Tajlandii. Dziś montuje właśnie nową kapele i po 20stym kwietnia zamyka się z nimi i ostro piszą piosenki i komponują, aby zrobić duży ‘come back’. Trzymam kciuki.
Cała ta ekipa jest bardzo europejska, amerykańska – to wyższa półka Bangkoku. Bawią się w mega clubach, zwiedzają świat, maja mieszkania, domy i niezłe fury. Maja pieniądze. Koleżanka Natta to architekt – rozmawiamy o różnicach kulturowych, fotografii, lustrzankach i jej studiach. Druga opowiada mi sporo o życiu w Bangkoku – dowiaduje się o drugim obliczu tego miasta, cenach, pubach, ekskluzywnych miejscach, clubach – tam już nie ma białych, bo tam bawią się bogaci Taje. Ona sama gra namiętnie w golfa.... Niektóre rzeczy mnie dziwią, niektóre ją zaskakują – porównujemy ceny kina, alkoholu, ciuchów, torebek;p , perfum, kosmetyków, wjazdów na imprezy i wiele innych tematów. I bardzooo dużo śmiechu.
Ja już wiem kto mnie oprowadzi po clubach jak przyjadę do Bangkoku tylko na party ;)
Będzie mi tej całej trójki mocno brakować jak się rozjedziemy.


Imprezka to Tajksu? Nieee po naszemu po prostu!
Razem wraz z innymi spędzamy te 3 dni...i 3 noce...
W czasie Songkranu nie ma sensu nawet zwiedzać, na rowerze się zabijesz bo mokro, zdjęć nie porobisz bo cie obleją.
Co pozostaje? Ano to co zawsze... picie ;p i party, szczególnie że są do tego super ludzie!
I tak co wieczór zbieramy się w lobby po 21:00 i tzw. dzida :) [w tym miejscu ukłon dla ekipy i składu: mój dom albo i nie+szajba+przedwojenna+ilgusto czy tam gdzie nas jeszcze wpuścili;p]
Jest nawet bilard – więc mogę potrenować co w Sezamie u Krzyśka się nauczyłam. Ale Natta nie pokonuje ani razu, bo grał kiedyś w snookera...
Jest międzynarodowo!
Mamy Ewe, która mówi po polsku! Urodziła się w Francji I do tego jeszcze świetny angielski!
Mamy Rechel, która jest zakochaną w Hiszpanii Amerykanka z Texasu!
Mamy Ryana z USA, który uczy dzieci angielskiego w Tajlandii, a teraz ma wolne i podróżuje.
Mamy Jenny z Hamburga, która jest 11 miesiąc już w podróży, sam zwiedziła Amerykę Środkowa i Poludniowa!
Mamy Kanadyjczyka, który mieszka od 15 lat w Tajlandii, ma rodzinę i akurat odwiedza chorą babcie w szpitalu.
Mamy Niemkę, która podróżuje równie samotnie robiąc sobie przerwę w studiach.
Mamy wiele osób, które na zmianę z Nattem zagadujemy i wciągamy w nasze towarzycho, które dochodzą na jedno piwo i idą dalej.

Ciekawostką jest, że w Tajlandii trudno o..... wódkę! Na półkach wszędzie whisky, a sami Tajowie piją piwo do oporu.... a mogą dużo wypić! Druga sprawa to, że po 24tej nie sprzedaje się alkoholu... zapomnij o 24/7 czynnych stacjach BP w Polsce...
7 Eleven sprzedaje do 24tej potem ciężka walka żeby chodź jedno piwo dali. Nam udaje się w lokalnym Family Markt czy jakoś tak.
Od Natta uczę się pić piwo po tajsku – do kufla wlewasz lód i zalewasz browarem ;p Brzmi okropnie ale w tym upale to jedyny rozwiązanie i wchodzi lepiej.

Tańców może i nie ma, ale też jest zajebiście ;) Mylą się już języki, jak mówisz w trzech naraz to można mieć problem;) [tu przypomina mi się Malta... ściskam Was Taczer i Pablo!]
Kończymy codziennie o 6 rano, wiec następny dzień to chillout znów w lobby i lanie woda, jedzenie, picie wszystkiego co ice-tea ice-coffee i byleby upał zszedł...
Ogólnie przyjeżdżam tu za rok na sywlka, tu albo gdziekolwiek w Tajlandii ;p


Żeby nie było, że tylko piła! Hehe.
Rower, rower, rower – za 40bht – to najlepsze co może Ci pomóc zwiedzić to miasto i je ogarnąć co, gdzie, jak. Po raz kolejny motor byłby lepszy, ale nie da rady. Rower bierzemy w sobotę z dwoma Amerykanami i tak w trójkę próbujemy już po przejściu kaca zwiedzić wszystkie świątynie-ruiny, a jest tego cale mnóstwo.
Ajutthaja to stara stolica Syjamu, pełna ruin w stylu ala Angor Wat w Kambodży. Dla mnie osobiście, może ignorantki, jak zwiedzisz dwie to starczy i można sobie darować pozostałe kupy kamieni [całuje tatuś!] :)))
Czyli Wat Mahathat i Wat Chaiwatthanaram zrobione - wszędzie wjazd 50bht. Można podobno kupić jakiś zbiorczy bilet za 220bht jak lubisz smażyć się w pełnym słońcu wśród mega starych budowli.... Warto dojechać do leżącego Buddy! I Buddy w drzewie w jednym z Wattów!


Słoniki...
Miasto oferuje atrakcje jazdy na słoniu,,, I teatru w wykonaniu tych zwierząt. Widziałam jak stały zamknięte, moim zdaniem wystraszone, mały trąbi rozpaczliwie, jeden jest pomalowany na pandę,... inny ma jakiś napis farba,... obok stoi mężczyzna z ostrym metalowym kijem i je pogania i zmusza tańczyć... Czemu czasem wstydzę się należeć do rasy ludzi?!
Mam ochotę zabić kolesia tym kijem. Jeden z Amerykanów reaguje nawet gorzej niż ja, wiec uspokajamy go odjeżdżając po prostu na rowerach dalej.... Podobno już i tak jest lepiej z traktowaniem tych zwierząt niż 10lat temu... Małe pocieszenie.


Nocny marketo......
W Ajutthaji jest ich aż kilka! Jeden nad rzeką – osobiście bardziej polecam, pyszne jedzenie, miejsca z widokiem na rzekę, miła atmosfera i gryzienie komarców za free w dużych ilościach.


W sobotę wieczorem wszyscy jada już powoli w swoje strony... ekipa się rozjeżdża....
Natt i dziewczyny do BKK, Jenny, Texas – już śmigają na północ. Ewa opuszcza mnie rano w niedziele, zmierzając prosto do Sukhothai. Amerykanie natomiast jada na dół na wyspy poleżeć i popić w raju.
Ja ruszam w niedziele do Lop Buri. Trasy nam nie pokrywają wszystkich, mimo że wszyscy zmierzamy do Chang Mai, gdzie pewnie się i tak spotkamy.
Wyjeżdżam jako ostatnia w niedziele, bo ciężko opuścić mi Tony’s Place mimo że teraz reszty już nie ma.....
Znów sama w podróży – czas na przemyślenia, nie tylko do bloga. Pasuje mi to bardzo, bo mimo że super czas spędziłam, to cieszę się że wyruszam znów sama w nieznane, włączyła mi się tu opcja w Tajlandii podróżnika-samotnika ;) Po prostu sama daje o wiele bardziej radę;p ;p


buuuźkasy




Podsumowując:
Ajutthaja jest wartym do zobaczenia miastem, spokojnym, z centrum na wyspie, dookoła rzeka. Dużo świątyń, klimatycznie, miło do zjeżdżenia rowerem.
Jak najbardziej polecam na Waszym szlaku. No i Tony’s Place też;)





 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
annaipiotr
annaipiotr - 2011-04-14 07:55
DZ. Włodek zachwycony !!- /był u mnie /
a kot i pojazd mają sie dobrze. całuchy-mather
 
annaipiotr
annaipiotr - 2011-04-18 19:05
świetna kiecka, zdjęcia tez niczego...a tygrys był dużżżyyyyy !!!
dalej dalej......
 
Wiola
Wiola - 2011-04-18 19:34
Kacha, dopiero teraz zajrzalam do Twojego bloga. Pisz, dziewczyno, pisz.. Caluje :*
 
annaipiotr
annaipiotr - 2011-04-18 20:02
Płynąc chcę na Wschód, za Suez, gdzie jest dobrem każde zło
Gdzie przykazań brak dziesięciu i pic można aż po dno
Bo światynny dzwon przyzywa i tam tylko byc już chcę
Przed pagodą starą w Moulmein, tam gdzie morza senny brzeg
Na szlaku do Mandalay
/na Birmę też przyjdzie czas/
 
ceta
ceta - 2011-04-18 20:32
"Wir reisen nicht nur an andere Orte, sondern vor allem reisen wir in andere Verfassungen der eigenen Seele."
 
 
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 365 wpisów365 157 komentarzy157 1048 zdjęć1048 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
27.03.2024 - 27.03.2024
 
 
14.04.2023 - 14.04.2023
 
 
13.12.2023 - 15.12.2023